OPOWIEŚĆ PIERWSZA


20 września 2015, 00:22

ROK 1993 i 1994

Anka była przeciętną nastolatką, powierzchownie nie odznaczała się niczym szczególnym. Była niewysoką blondynką o cudownych zielonych oczach nakrapianych delikatnym brązem. Na jej nosie opierały się okulary o czarnych oprawkach. Włosy latem przypominały jasnozłote niteczki, a zimą stawały się szare, zakończone złotym akcentem. Była nieśmiała i bała się zaufać ludziom. Raz skrzywdzona i doświadczona przez los wolała „dmuchać na zimne” niż znowu się sparzyć. Jednak było w niej coś pięknego, nieskażonego, coś, czego nie można spotkać w każdym człowieku. Tego nie da się nazwać, bo można to odczuć, kiedy komuś zaufa. Ludzie, którzy jej dobrze nie znali, nie zauważali tego, lubili ją za jej radość i prostotę. Anka zawsze potrafiła wysłuchać opowiadań o kłopotach swych koleżanek z klasy, poradzić coś na nie i podnieść na duchu. Chociaż miała prawie osiemnaście lat, nie zachowywała się, jak przystało na ten wiek. Miewała głupie pomysły i przystępowała do ich realizacji bez namysłu. Lubiła głośno się śmiać, krzyczeć i śpiewać. Lubiła być sobą i wcale nie czuła się dorosło. Nawet nie wyglądała na swój wiek. Była naturalna i nieskrępowana. Była niepoprawną marzycielką. Gdzieś daleko za naszym światem miała swój własny, kolorowy i szczęśliwy świat. Często do niego odchodziła. Być może dlatego, że ten rzeczywisty wydawał się jej zbyt szary i ponury. W swoich marzeniach miała własne ciche mieszkanie, w którym mogła być sama. Panował tu spokój, który Anka ceniła sobie najbardziej. Ludzie byli uśmiechnięci, a drzewa zmieniały kolory w zależności od jej nastroju. Raz były zielone i soczyste, kiedy indziej czerwone lub szare. Wszystko zależało od niej i nikt tego nie mógł zmienić. Nikt nie mógł wtargnąć do jej marzeń i zniszczyć tego, co ona stworzyła. W chwilach depresji sięgała po jej ulubioną lekturę – „Anię z Zielonego Wzgórza” i przy cichych taktach muzyki Grzegorza Turnaua przenosiła się w świat marzycielskiej Ani. Chodziła do liceum i pozostały jej jeszcze dwa lata do matury. Jednak aktualnie żyła chwilą obecną, czyli właśnie zaczynającymi się wakacjami. Anka właściwie nie planowała wyjazdów i dopiero w ostatniej chwili zdecydowała się pojechać na obóz do Mrągowa. Kiedy wreszcie nadszedł upragniony dzień wyjazdu, Anka wraz z rodzicami pojawiła się na peronie dworca kolejowego. Plecy obciążał jej ogromny zielony plecak, do którego przypięty był słomiany kapelusz. Cała rodzina stanęła z dala od tłumów młodzieży wymieszanej z rodzicami. Anka spojrzała na to całe towarzystwo i natychmiast pożałowała swojej decyzji o wyjeździe. Dziewczyny, które miały być nastolatkami, wyglądały jak damy do towarzystwa z jakiejś taniej agencji. Wypudrowane, wymalowane i wytapirowane „Nic tylko postawić je pod latarnią”. -  pomyślała Anka ze zgrozą. Chłopcy nie byli tacy znowu tragiczni. Było kilka wyjątków przypominających człowieka. Nie znała tu nikogo poza Kaśką – jej koleżanką z klasy, której i tak jeszcze nie było. Anka stała pod ścianą dworca i zastanawiała się, co właściwie będzie robić przez te dwa tygodnie w miejscowości, o której nic nie wiedziała, poza tym, że leżała na Mazurach i nosiła nazwę Mrągowo. Cała nadzieja leżała w Kaśce. Tylko czy będą potrafiły się dogadać? Przecież nie są ze sobą blisko, a na dokładkę Kasia jest zbyt spokojna jak na nią. Tak więc Anka doszła do wniosku, że może tylko liczyć na siebie i książki, które miała upchnięte w plecaku. „Dobrze, że obie są takie grube” – pomyślała z ulgą. Nagle poczuła ostre szarpnięcie. Zrobiła krok w tył, bo niewiele brakowało a plecak przeciążyłby ją i runęłaby na plecy. Anka odwróciła się i zobaczyła przed sobą uśmiechniętą Kasię. Była ona totalnym przeciwieństwem Anki. Wysoka, o czarnych włosach i brązowych oczach. Nie tylko różniły się wyglądem zewnętrznym, również ich wnętrza się różniły. Kasia była spokojna, cicha i opanowana. Na jej twarzy uśmiech nie gościł bez przerwy. Nigdy nie utrzymywała bliższych kontaktów z klasą. Jednak było coś, co łączyło obie dziewczyny – nieśmiałość. Zarówno Anka, jak i Kaśka trzymały się z daleka od dużych skupisk ludzi i nie lubiły być w centrum zainteresowania. Wolały bywać w miejscach, gdzie było cicho, spokojnie, daleko od rozwrzeszczanych ludzi.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz